Rozdział 2.
Autor: PKLAUDKAA
Gatunek: Wieloczęściowy,
Ilość słów: 539
Ostrzeżenia: Raczej brak ;)
Minęły już 3 dni, po moim wypadku. Prawie
codziennie wracałam myślami do tego chłopaka. Gdybym tylko znała jego imię lub
nazwisko mogłabym mu podziękować za to co zrobił, w końcu to on zabrał mnie do
szpitala. To nie jego wina, że tak się stało. To mój przyjaciel pech, który
nigdy mnie nie opuszcza. Cały pierwszy dzień po wyjściu ze szpitala, nudziłam
się jak mops. Chodziłam z kąta w kąt, nie mając poważniejszego zajęcia.
Drugiego dnia postanowiłam zrobić małe porządki. Dlaczego małe? Dlatego ze
naprawdę trudno jest wykonywać podstawowe życiowe czynności tylko lewa ręka. A
co dopiero mowa o sprzątaniu. Poza tym wiedziałam ze moje mieszkanie domaga się
tego tak bardzo. Odkąd przeprowadziłam się do Nowego Yorku, nie robiłam nic w
moim mieszkaniu. Mieszkam tu już miesiąc, a niektóre moje rzeczy są jeszcze w
pudłach. Całe dnie tylko zajęcia w Akademii Sztuk Pięknych, a gdy wracam od razu
idę do pracy. Pracuję w teatrze. Jestem charakteryzatorką. Kocham tę pracę,
jednak wolałabym się całkowicie poświęcić mojej najważniejszej pasji, czyli
malowaniu na płótnie. Niestety, nie starcza mi czasu na tworzenie, więc
najczęściej robię to w nocy. Gdy odwiedzają mnie moi rodzice. Przywożą mi wiele
potraw i jedzenia z mojego kraju - Polski. Tęsknię za nimi, zwłaszcza w piątkowe
wieczory, kiedy sama siedzę i nie mam się nawet do kogo odezwać. Tęsknię z
wygłupami mojego młodszego braciszka. Oczywiście odwiedzają mnie moi najlepsi
przyjaciele: Kasia, Ania, Damian. Ale przecież oni tez maja swoje życie. Cały
drugi dzień zleciał mi szybko. Wykapałam się. Od razu poszłam spać, ponieważ
byłam zmęczona. Możliwe ze przez to ze tak długo się nie wysypiam, następnego
dnia w piątek spałam do 12.00. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyłam, byłam bardzo zaskoczona. Ujrzałam wielki bukiet białych tulipanów. Zza
pięknych kwiatów wychyliła się znana mi postać. Był to chłopak, który mnie
uratował.
- Cześć, Klaudia - powiedział nieśmiało - Wiem, że
miałem się do ciebie nie zbliżać, ale martwiłem się czy wszystko dobrze i czy
nie potrzebujesz pomocy. Przepraszam.
- Cześć - zakryłam się szybko szlafrokiem i
poprawiłam włosy - wjedź proszę. Chłopak niepewnie przekroczył próg drzwi
-To ja cie przepraszam za moje zachowanie, nie
powinnam na ciebie krzyczeć, To ty mnie uratowałeś. Dziękuję - uśmiechnęłam się
najładniej jak potrafiłam, przez co chłopak się zarumienił
- Ale jak mnie znalazłeś? - zapytałam z
zaciekawieniem
- Kiedy upadłaś musiałam się dowiedzieć jak się
nazywasz, więc wziąłem twój portfel i spojrzałem na dowód
- No tak, racja. Zatem wejdź, napijesz się
czegoś...?
- Zelo, możesz mi mówić Zelo - chłopak uśmiechnął się do mnie tak uroczo i słodko, że chyba przez cały dzień nie muszę słodzić
kawy.
- Zelo napijesz się czegoś? - zapytałam ponownie
- Nie, dziękuję. Tak naprawdę muszę już iść. Ale
może mogłabyś się dzisiaj spotkać na kawę, lub jeśli nie możesz, to mogę ci w
czymś pomoc.
- Myślę ze chętnie pójdę z tobą na kawę, lub
cokolwiek. Tylko za ile mam być gotowa?
- 15.00 będzie ci odpowiadać?
- Świetnie - Zelo podszedł do drzwi
- Do zobaczenia, Klaudia - ach ten uroczy uśmiech
sprawia ze moje nogi same się uginają
- Do zobaczenia - pomachałam i zamknęłam drzwi
WOOOW :D Wielki szacun :D Naprawde dobre :D Dawaj dalej. Zakochałam się <3 <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń