Miałam w tym poście tyle do powiedzenia, ale zaraz idę do szkoły, więc muszę to zostawić na następny raz bo się nie wyrobię xD
Wszystko dotyczy moich smutów i niestety muszę was zawieść, bo jeszcze mi daleko do tego, żeby coś tu wstawić ;-; Mam ostatnio dużo pracy w szkole + mam 'prace domowe' od B.A.P Poland, a i tak tłumaczę bardzo mało ;/
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, ale moja obietnica pt. 'Co najmniej raz w tygodniu będę wstawiać posty na bloga' będzie dalej realizowana ^ ^''
No to tyle na dziś, widzimy się w niedzielę~
Rozdział 5.
Autor: PKLAUDKAA
Gatunek: Wieloczęściowy,
Ilość słów: 2990 (Woah, z rozdziału na rozdział coraz dłuższe ;3 )
Ostrzeżenia: Raczej brak ;)
Minęły już dwa tygodnie odkąd zaczęłam przyjaźnić
się z członkami zespołu B.A.P. Każdy z chłopaków jest dla mnie bardzo dobrym
kolegą, może nawet przyjacielem. Przez cały ten czas spotykałam się z
nimi codziennie. Najbardziej cieszyło mnie jednak to, że ja i Zelo bardzo
zbliżyliśmy się do siebie. Chłopak naprawdę bardzo mi się podobał, czasem gdy
oglądałam go tańczącego lub ćwiczącego na treningu. Miałam ochotę rzucić się na
niego i całować tak mocno, jakby miało nie być jutra. Jednak coś mnie
powstrzymywało. Jak się okazuje chłopak jest ode mnie młodszy i to wcale nie
tak mało. Ja mam 21 lat a on 18. Przecież to jeszcze dziecko. Czasem
zastanawiałam się, czy wszystko ze mną w porządku, że podoba mi się chłopak
młodszy ode mnie o 3 lata. Mimo wszystko, bardzo dobrze mi się z nim rozmawia,
toteż naszym rozmowa, mogło nie być końca. Spotykaliśmy się na zakupach,
spacerach, na kawie. Oczywiście chłopak jak i jego przyjaciele bardzo mi
pomagali w domowych i nie tylko domowych obowiązkach , ze względu na moja rękę.
Poznałam chłopaków również z moimi przyjaciółmi. Na początku, było dosyć
dziwnie. Jednak po paru shot'ach każdemu rozplatał się język i bawiliśmy się
jak nigdy dotąd. Członkowie B.A.P przekonali się na własnej skórze jak to jest
pic z polakami. Najbardziej było mi jednak żal biednego Daehyuna, ponieważ upił
się tak mocno że zasnął już na kanapie w klubie. Nie wspominając o nieziemskim
kacu, który dopadł każdego z nas, zaraz następnego dnia. Reasumując przez te
dwa tygodnie, bawiłam się tak bardzo dobrze, że zapomniałam o tym jak bardzo
tęsknie za malowaniem. Niestety nie wszystko zawsze układa się po naszej myśli.
Czasem życie ma dla nas zupełnie inne plany.
- Zwalniamy! Jak to zwalniamy? - zapytałam
przerażona - Proszę mnie nie zwalniać, co ja zrobię bez pracy! - krzyczałam -
Nie może mnie pan zwolnic. Tak długo tu pracuje, odkąd mieszkam w Nowym Yorku.
Za co ja teraz będę żyła, za co opłacę moja szkołę? - mówiłam spanikowana mając
już łzy w oczach.
- Przykro mi, Klaudia. Musimy cię zwolnic, twoja
ręka przeszkadza ci w wykonywaniu zawodu, i dobrze o tym wiesz. Poza tym nie
zawsze można na ciebie liczyć, często zajmujesz malowaniem obrazów. Naprawdę
bardzo mi przykro, ale to konieczne.
- Ale ja niedługo mam zdejmowany gips, za trzy
dni. Proszę - Czułam jak wolno połykana ślina w moim gardle, powoli
uniemożliwia mi wydanie jakiegokolwiek dźwięku.
- Żegnam, cię Klaudio - odpowiedział oschle mój
pracodawca.
Skierowałam mój wzrok w podłogę, aby nie było
widać moich łez, które delikatnie, jedna po drugiej spływały z mich policzków.
Nie zabierając moich rzeczy, szybko wybiegłam z teatru. Mimo, ze najbardziej
jak mogłam starałam się powstrzymać łzy, same napływały mi do oczu. Gdy
byłam już przed budynkiem, nie odwracając się, biegłam prosto przed siebie.
" Co ja teraz zrobię?! "-
mówiłam sama do siebie. Skąd wezmę pieniądze na opłacenie szkoły, mieszkania.
Skąd wezmę pieniądze na życie. Obrazy? Obrazy to na razie za mało. Nawet nie
mogę dobrze malować z jedną ręką. Jaka galeria, przyjmie prace malowane przez
osobę zdolną do malowania tylko lewą ręką. Szybko pobiegłam do mojego
mieszkania, ocierając łzy rękawem kurtki. Gdy byłam już w moim bloku, zwinnymi
ruchami wskakiwałam z schodka na schodek, wciąż próbując powstrzymywać płacz.
Chciałam jak najszybciej pojawić się w moim mieszkaniu, i napić się czegoś...
mocniejszego. Byłam już pod moimi drzwiami. Nerwowo szukałam klucza w mojej
torebce, gdy nagle ktoś, jedną dłonią, zakrył mi oczy. Przestraszyłam się,
jednak bo krótkiej chwili bardzo dobrze rozpoznałam tą chudą dłoń z długimi
delikatnymi palcami.
- Cześć, słoneczko - chłopak odwrócił mnie w
swoja stronę.
- Mówiłam ci abyś tak nie robił i nie nazywaj
mnie słoneczko - nerwowo odwróciłam się w stronę drzwi otwierając je.
- Ty... ty płaczesz? - zapytał Zelo, wchodząc
zaraz po mnie do mojego mieszkania. Usiadłam na mój ulubiony czarny fotel,
próbując zachować moje łzy w sekrecie przed przyjacielem. Skuliłam się jak małe
dziecko, które się czegoś boi.
- Nie… - wyrzuciłam z siebie z wielkim trudem,
ponieważ gdy tylko próbowałam wydać z siebie jakiś dźwięk, łzy same napływały
mi do oczu.
- Przecież widzę - powiedział chłopak kucając
przeciwko mnie, trzymając mnie za kolano, zupełnie jak tata który przejmuje się
małym dzieckiem
- Powiedz mi co się stało. Proszę - spojrzał mi w
oczy z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Ja... ja nie mam pracy. Zwolnili mnie! -
odpowiedziałam wybuchając płaczem. Chłopak od razu wstał, nachylił się do mnie
i bardzo mocno uścisnął.
- Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze
- powtarzał gładząc mnie swoją ręką po głowie.
- Co pomyślą moi rodzice? - kontynuowałam cały
czas plącząc - Pomyślą, że jestem nieudacznikiem. Straciłam prace, co ja teraz zrobię!
- Nie płacz - Zelo podniósł moją głowę, obejmując
twarz swoimi dłońmi - Nie jesteś nieudacznikiem, widziałaś swoje dzieła. Są
niesamowite, ja nawet kota nie umiem namalować - mówił patrząc mi prosto w
oczy. Przez chwile przestałam płakać, słuchając uważnie chłopaka.
- Poza tym mam dla ciebie rozwiązanie -
Uśmiechnął się do mnie uroczo - Może zechciałabyś pracować dla mnie? - Dla nas-
dodał po chwili
- Jak to? - zapytałam zdziwiona
- Widzisz, ja, jak i moi przyjaciele, pilnie
potrzebujemy wizażysty. Mogłabyś stylizować nas na wiele okazji: bankiety,
imprezy, koncerty, spotkania z fanami... i tak dalej, i tak dalej - Zelo cały
czas uśmiechał się do mnie serdecznie i wymachiwał rekami, oferując mi nową
prace.
- No nie wiem - powiedziałam nieśmiało - nie chcę
mieć pracy, tylko ze względu na przyjaźń z wami. Naprawdę, dziękuję ale nie
mogę przyjąć tej pracy - powiedziałam zrezygnowanym głosem
- Żartujesz?! - podniósł ton głosu - Chcę,
abyś z nami pracowała, bo wiem jak dobra jesteś. Zresztą każdy z nas to
wie. Musisz się zgodzić - podszedł do mnie, chwytając mnie obiema dłońmi z
rękę. Patrzył na mnie swoimi dużymi oczyma. Wtedy wiedział, że naprawdę chcę
się zgodzić. W głębi duszy byłam bardzo szczęśliwa, że chłopak złożył mi taką
propozycję.
- Zastanowię się, dobrze?- zapytałam uśmiechając
się
- Pewnie - odpowiedział z optymistycznym wyrazem
twarzy - Zastanawiaj się. Masz czas do wieczora - mówiąc to powoli kierował się
w stronę drzwi.
-Do wieczora? A co takiego jest wieczorem?
- zapytałam zdziwiona
- Zapraszamy cię na kolacje. Do naszego domu.
Spojrzałam zdziwiona na chłopaka, lecz ten już
wychodził z mojego mieszkania, mrucząc coś pod nosem i machając mi ręką.
Ucieszyłam się z powodu zaproszenia, ponieważ widziałam, że nie spędzę
kolejnego wieczoru sama. Parę godzin później, gdy wrócił mój dobry humor, a ja
właśnie robiłam sobie na obiad rybę z ryżem (jak codziennie zresztą) usłyszałam
dzwonek do drzwi. Od razu poszłam otworzyć. Do mojego mieszkania pewnie wszedł
Damian, mój stary przyjaciel i menadżer. Przywitał się ze mną pocałunkiem w
policzek i delikatnym uściskiem.
- Jak ręka? - zapytał zamyślony. Ostatnimi czasy
wiele osób wita się ze mną słowami: "Jak ręka?". Takie jakby nowe
powitanie z moja osobą.
- Dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się
- Napijesz się czegoś? Może zjesz ze mną obiad? -
zaproponowałam
- Nie, dzięki, ale wpadłem tylko na chwilę. Musze
ci coś powiedzieć - odpowiedział poważnym tonem, wydawał się być bardzo smutny.
- Słucham, więc - usiadłam na fotel, wskazując
przyjacielowi, aby postąpił tak samo. Jednak on wolał stać. Przynaglałam się
mu, wiedząc że nie ma dla mnie dobrych nowin.
- Wracam do Polski - powiedział stanowczo - Mój
ojciec jest chory, muszę do niego pojechać. Muszę się nim zająć. Muszę pomóc
mamie - gdy to mówił, widać było, jak w jego oczach zbierają się łzy.
Przez chwile poczułam jak robię się coraz
bardziej smutna i jak bardzo żal mi przyjaciela. Wstałam i przyjacielsko
objęłam Damiana.
- Tak mi przykro - powiedziałam tonem pełnym
współczucia. Przez jakiś czas pocieszałam przyjaciela, tłumacząc, że wszystko
będzie dobrze. Byłam jednak bardzo smutna, gdyż wiedziałam, że będę tęsknic za
Damianem. Chłopak znalazł mi, na swoje miejsce, na zastępstwo, nowego
menadżera. Pożegnałam się z przyjacielem, życząc mu wszystkiego najlepszego.
Gdy chłopak wyszedł już z mojego mieszkania, a ja zamykałam drzwi,
przypomniałam sobie o dzisiejszej kolacji. Pomyślałam, że najlepiej będzie jak
powoli będę się już szykowała. Gdy byłam już gotowa i kierowałam się ku
wyjściu, do moich drzwi zapukał pewien mężczyzna. Otworzyłam drzwi, a za nimi
pojawił się szeroko uśmiechnięty Bang.
- Cześć, jesteś już gotowa? - zapytał
- Przyjechałem po ciebie, przecież nie wiesz
gdzie mieszkamy - dodał po chwili
- Poradziłabym sobie, ale dziękuję -
odpowiedziałam, chowając już klucze do torebki
- Zawsze chcesz radzić sobie sama? - zapytał
chłopak. Rzuciłam mu pytające spojrzenie i pomaszerowałam w stronę samochodu.
Bang wyprzedził mnie, aby otworzyć mi drzwi auta. Po chwili ruszyliśmy w drogę.
- I jak? - zaczął chłopak
- Zastanowiłaś się już? - zapytał
- O czym mówisz? - powiedziałam udając że nie
wiem o co chodzi, mimo iż domyślałam się, że mówi o ofercie, którą wcześniej
złożył mi Zelo.
- Chcesz z nami pracować? - kontynuował, cały
czas patrząc na drogę. Ja zaś przyglądałam się cały czas chłopakowi, badając
każdy jego gest.
- Nie jestem pewna - zaczęłam - czy powinnam się
podejmować tej pracy, ale chyba... tak - uśmiechnęłam się sama do siebie
myśląc, że lider nie zauważy. Jednak zauważyłam jak Bang spojrzał na mnie
uroczo i również się uśmiechnął. Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o
niczym. Rozmawialiśmy o mojej nowej pracy, a także o tym, co będzie na kolacje.
Kiedy pojawiliśmy się już na miejscu, przez okno samochodu zauważyłam duża
piękną willę. W tym wielkim budynku mieszkała cała szóstka. Bang wyszedł z samochodu,
i od razu podszedł mi otworzyć. Podał mi rękę i wysiadłam z auta. Podeszliśmy
do drzwi. Oczywiście Yongguk przepuścił mnie w wejściu.
- Witaj D(Di) - powitał mnie Daehyun uściskiem,
kładąc swój podbródek na moim ramieniu i ściskając mnie w pasie.
- Cz...cześć - wydukałam nieco zdziwiona, jednak
w głębi duszy poczułam przyjemne ciepło. Zawsze miło jest gdy jest się tak
przywitanym. Willa była piękna już na zewnątrz, wewnątrz zaś jeszcze
piękniejsza. Wystrój wnętrza była raczej w stylu klasycznym, długie kryształowe
żyrandole, białe lilię w szklanych wazonach, białe ściany na których widniały
słynne dzieła sztuki w stylu: ekspresjonizmu i klasycyzmu, bardzo zróżnicowane
jednak dobrane do siebie wręcz idealne. Nie, nie, nie to nie może być ich dom.
Znam ich trochę i wiem, że na pewno nie byli by w stanie utrzymać w swoim domu
takiego ładu i porządku.
- Wynajęliście tą wille, specjalnie na mój
przyjazd? - zapytałam zszokowana obrazem, który mam przed oczami.
- Dlaczego? - zapytał uśmiechnięty Jongup, który
właśnie szedł w moja stronę - Nie podoba ci się u nas? - zapytał obejmując mnie
podobnie jak to zrobił wcześniej Daehyun.
- Podoba. Naprawdę tu pięknie, aż się nie chce
uwierzyć, że tu mieszkacie.
- Dobrze, koniec tej debaty. Chodźmy wreszcie coś
zjeść - Wydał rozkaz z szerokim uśmiechem lider.
- Chodźmy, chodźmy - zawołał wesoło Jongup
machając rączką w górę i w dół.
- Umieram z głodu - powiedział Daehyun masując
się po brzuchu.
Poszliśmy wiec do salonu. Wielki szklany,
całkowicie przezroczysty stół w centrum salonu, sprawił że oniemiałam z
zachwytu. Przyozdobiony był w kolorze fioletu. Fioletowe było nakrycie stołu,
fioletowe serwetki, kwiaty oraz świece.
- Podoba się? - zapytał Yongguk.
- Bardzo - odpowiedziałam uśmiechając się jednak
po chwili poczułam dziwny zapach dobiegający z kuchni, zaraz potem ujrzałam
również smugi dymu.
-Ty debilu! - słychać było krzyki.
- Sam jesteś debil! To ty miałeś co 5 min
sprawdzać piekarnik - wrzeszczał inny głos.
- Co my teraz zrobimy? - odezwał się ktoś
zrozpaczony.
Szybko postanowiłam pójść i zobaczyć co się
dzieje. Za mną pobiegli Daehyun, Jongup oraz Bang, rzecz jasna.
- Co się tu dzieje? - zapytałam, machając rękoma
na wszystkie strony, aby pozbyć się szczypiącego w oczy, dymu przypalenizny.
- Przepraszam! - rzucił się na mnie wysoki, chudy
blondyn.
- Co przypaliliście? - zapytał z poważną miną
lider
- Kaczkę - odpowiedział załamanym głosem
Youngjae.
- Przepraszamy cię Klaudia. Jest nam bardzo
wstyd. Zaprosiliśmy cię na kolacje, a tym czasem przypaliliśmy jedzenie -
powiedział Himchan z bardzo przygnębioną miną, która wreszcie można było
zobaczyć. Cały dym ulotnił się z pomieszczenia, przez okno.
- Nic się nie stało - powiedziałam ze spokojem w
głosie.
- Możemy coś zamówić - zaproponował Zelo,
odlepiając się ode mnie. Tak, dopiero teraz. Ściskał mnie tak mocno, że prawie
nie mogłam złapać oddechu.
- Pizza, pizza - krzyczał entuzjastycznie, niczym
małe dziecko Jongup.Wszyscy się z nim zgodzili, nawet ja, mimo iż nie przepadam
za tym rodzajem jedzenia. Kiedy czekaliśmy na pizze postanowiliśmy pograć w gry
na konsoli Xbox. Jako grę wybraliśmy, bardzo dobrze znaną mi grę - Takken.
Kiedy byłam młodsza, często grałam w nią z moim bratem. Dlatego też czułam się
pewna wygranej, ponieważ postanowiliśmy zrobić turniej. Bawiłam się bardzo
dobrze. Chłopaki wymyślili kare dla tego kto przegra, będzie musiał wylać na
siebie dwa duże kartony mleka, dopiero co wyjęte z lodówki. Modliłam się żebym
to ja nie była przegranym. Niestety dla Jongupa, to on przegrał. Musiał wykonać
więc kare. Gdy wylewał na siebie mleko, jego ubrania były tak mokre, iż
przylegał do jego niesamowicie wyrzeźbionego ciała. Poczułam jak robi mi się
coraz bardziej gorąco. Miałam skryta nadzieje ze na mojej twarzy nie pojawiły
się w tym momencie zarumienione policzki. Było już dosyć późno, wiec pomyślałam
ze najlepsza pora abym pojechała już do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi,
życząc dobrej nocy.
Zelo postanowił że odwiezie mnie do domu. Kiedy pojawiliśmy się przed drzwiami mojego
mieszkania:
- Dziękuję, za dzisiaj. Było naprawdę bardzo
fajnie - uśmiechnęłam się.
- To ja dziękuje - odpowiedział chłopak.
-No... to... dobranoc - uśmiechnęłam się
niepewnie, gdyż nie widziałam nawet jak się pożegnać. Odwróciłam się w stronę
drzwi szukając moich kluczy w torebce. Nagle chłopak położył rękę na moim
ramieniu, delikatnie lecz pewnie odwracając mnie z powrotem w swoją
stronę.
- Ale ja wcale nie chcę się żegnać - powiedział
patrząc mi prosto w oczy. Jedną dłoń położył delikatnie na moim policzku, druga
zaś położył na moich biodrach i przysunął bliżej siebie. Przestraszona tym co
się dzieje, delikatnie odepchnęłam chłopaka
- Zelo co ty robisz? My... my nie możemy. Jestem
od ciebie starsza - powiedziałam
- Nie dbam o to - odpowiedział chłopak,
delikatnie i powoli przysuwając swoje usta do moich. Nie protestowałam. Nie
chciałam. Odruchowo zamknęłam tylko oczy, czekając na to co się stanie.
Poczułam na moich ustach, ciepłe wargi chłopaka. Był to pocałunek bardzo
delikatny, jednak pobudził w mnie uczucie namiętności. Kiedy nasze usta się
rozeszły, chłopak patrzył mi głęboko w oczy, oczekując na moją odpowiedz. Nie
do końca wiedziałam wtedy co robię. Objęłam chłopaka rękoma wokół szyi,
wskoczyłam na jego biodra, zaplatając na nim moje nogi. Pocałowaliśmy się
bardziej namiętnie. Chłopak przyparł mocno moje ciało do drzwi, przez co
wydałam z siebie cichy jęk, wtedy wykorzystał okazje i wsunął delikatnie lecz
pewnie język. Jedną ręką trzymając mnie, drugą pociągnął za klamkę i po chwili
byliśmy w moim mieszkaniu. Szybko Zelo, wciąż ze mną na sobie poszedł do mojej
sypialni i delikatnie położył mnie na łóżku. Oparł się łokciami, aby nie
przygnieść mnie ciężarem swojego ciała. Położyłam moje dłonie na jego twarzy i
zaczęłam całować jego usta. Poczułam jak robi mi się coraz bardziej gorąco.
- Kocham cię - powiedział Zelo patrząc mi prosto
w oczy - Bardzo cię kocham, jak nikogo innego - dodał całując mnie w szyje.
- Ja też - odpowiedziałam, chwyciłam w moje
dłonie jego urocza twarz, by móc mocno przyssać się do jego ust - ja też cię
kocham - dodałam po pocałunku. Chłopak uśmiechnął się do mnie zadziornie,
odwzajemniłam uśmiech. Nagle złapał mnie za nadgarstki i mocno przygwoździł do
łóżka. Przestraszyłam się, tego dynamicznego i niespodziewanego zachowania ze
strony Zelo. Nie wiem nawet czemu, ale zaczęłam głośno i ciężko oddychać.
Chłopak powoli przysuwał swoja twarz do mojej bluzki, w okolicy brzucha.
Chwycił skrawek mojej koszulki w zęby, co mnie bardzo rozbawiło.
- Zelo?! Co ty wyprawiasz?! - zapytałam
retorycznie, chichocząc pod nosem.
- Grrr…- odpowiedział mi chłopak, który pojawił
się tuż nad moja twarzą, w zabawny sposób marszcząc swój mały nosek. Nachylił
się do mnie, aby oddać pocałunek. W tym samym czasie jego zwinne chude łapki
wędrowały pod moja koszulkę, aby odpiąć mój stanik. Kiedy nasze usta się
rozstały, sama nie wiem czemu, delikatnie ugryzłam jego dolna wargę.
- Oooo, ktoś tu jest spragniony - Zelo
delikatnie, lecz w bardzo seksowny sposób oblizał usta, które były lekko
czerwone od mojego ugryzienia. Bez chwili zastanowienia postanowiłam zdjąć jego
koszulkę. Czułam że moje ciało rozpalone jest do czerwoności. Kiedy chłopak
przymierzał się aby postąpić tak samo z moją koszulką. Usłyszeliśmy dźwięk
mojego telefonu.
- Ktoś dzwoni - powiedziałam, podnosząc się
szybko na łokciach. Niechcący powodując zderzenie się naszych głów. Zaśmialiśmy
się razem.
- Nie ważne - powiedział chłopak wracając do
całowania moich ust, dekoltu, szyi.
- Ważne, muszę odebrać - powiedziałam
- Nie… - zaczął mruczeć Zelo. Uśmiechnęłam się,
pocałowałam go w czoło, i lekko odepchnęłam. Kiedy szłam w kierunku mojej torby
słyszałam jak chłopak marudził, pytając kto może dzwonić w takim momencie.
Kiedy podniosłam telefon, oczywiście nie zdążyłam go odebrać. W
nieodebranych połączeniach, zobaczyłam że przed chwila dzwoniła do mnie...
- Mama? - powiedziałam do siebie.
- Kto dzwonił? - przydreptał do mnie Zelo i
objął mnie swoimi chudziutkimi ramionami w tali - D! Kto dzwonił? Wracajmy do
sypialni - zaczął mruczeć i całować moją szyję.
- Moja mama - odpowiedziałam odchylając
delikatnie moją głowę od pocałunków chłopaka. Wcale mu to nie przeszkadzało,
jednak usłyszał lekkie zmartwienie w moim głosie. Położył swoją brodę na moim
ramieniu.
- To... to oddzwoń - powiedział spokojnym głosem.
- No nie wiem. A jak coś się stało?- odwróciłam
się w stronę chłopaka, patrząc w jego oczy smutnym wzrokiem.
- Dlatego oddzwoń. Jak nie oddzwonisz to się nie
dowiesz - powiedział patrząc na mnie uroczo - Na pewno wszystko dobrze - dodał
po chwili z uśmiechem na ustach. Wtuliłam się mocno w tors chłopaka.
- Jutro pierwszy dzień mojej pracy - powiedziałam
-Mam się martwic - dodałam po chwili, nadal wtulona w chudziutkie ciałko Zelo.
- Hmm - zamruczał seksownie
- Będziesz miała dużo przerw - pocałował mnie w
głowę - Dużo przerw spędzonych ze mną - zaśmiał się głośno.
Ale super, Żeluś jest najseksowniejszym Żelusiem na świecie <3 Felixiu kocham cię :D:D
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie akurat nie ja pisałam, a Klaudia, ale dziękuję xD
UsuńNominacja!
OdpowiedzUsuńhttp://yaoi-kpop-worlds.blogspot.com/2014/03/liebster-award-ii.html
http://yaoi-kpop-worlds.blogspot.com/2014/03/the-versatile-blogger-ii.html .