poniedziałek, 24 marca 2014

[LiveLife] Rozdzial 5.

Hejka wszystkim~!
Miałam w tym poście tyle do powiedzenia, ale zaraz idę do szkoły, więc muszę to zostawić na następny raz bo się nie wyrobię xD
Wszystko dotyczy moich smutów i niestety muszę was zawieść, bo jeszcze mi daleko do tego, żeby coś tu wstawić ;-; Mam ostatnio dużo pracy w szkole + mam 'prace domowe' od B.A.P Poland, a i tak tłumaczę bardzo mało ;/
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie, ale moja obietnica pt. 'Co najmniej raz w tygodniu będę wstawiać posty na bloga' będzie dalej realizowana ^ ^''
No to tyle na dziś, widzimy się w niedzielę~

Rozdział 5.

Autor: PKLAUDKAA
Gatunek: Wieloczęściowy,
Ilość słów: 2990 (Woah, z rozdziału na rozdział coraz dłuższe ;3 )
Ostrzeżenia: Raczej brak ;)
 


Minęły już dwa tygodnie odkąd zaczęłam przyjaźnić się z członkami zespołu B.A.P. Każdy z chłopaków jest dla mnie bardzo dobrym kolegą, może nawet przyjacielem. Przez cały ten czas spotykałam  się z nimi codziennie. Najbardziej cieszyło mnie jednak to, że ja i Zelo bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Chłopak naprawdę bardzo mi się podobał, czasem gdy oglądałam go tańczącego lub ćwiczącego na treningu. Miałam ochotę rzucić się na niego i całować tak mocno, jakby miało nie być jutra.  Jednak coś mnie powstrzymywało. Jak się okazuje chłopak jest ode mnie młodszy i to wcale nie tak mało. Ja mam 21 lat a on 18. Przecież to jeszcze dziecko. Czasem zastanawiałam się, czy wszystko ze mną w porządku, że podoba mi się chłopak młodszy ode mnie o 3 lata. Mimo wszystko, bardzo dobrze mi się z nim rozmawia, toteż naszym rozmowa, mogło nie być końca. Spotykaliśmy się na zakupach, spacerach, na kawie. Oczywiście chłopak jak i jego przyjaciele bardzo mi pomagali w domowych i nie tylko domowych obowiązkach , ze względu na moja rękę. Poznałam chłopaków również z moimi przyjaciółmi. Na początku, było dosyć dziwnie. Jednak po paru shot'ach każdemu rozplatał się język i bawiliśmy się jak nigdy dotąd. Członkowie B.A.P przekonali się na własnej skórze jak to jest pic z polakami. Najbardziej było mi jednak żal biednego Daehyuna, ponieważ upił się tak mocno że zasnął już na kanapie w klubie. Nie wspominając o nieziemskim kacu, który dopadł każdego z nas, zaraz następnego dnia. Reasumując przez te dwa tygodnie, bawiłam się tak bardzo dobrze, że zapomniałam o tym jak bardzo tęsknie za malowaniem. Niestety nie wszystko zawsze układa się po naszej myśli. Czasem życie ma dla nas zupełnie inne plany.
- Zwalniamy! Jak to zwalniamy? - zapytałam przerażona - Proszę mnie nie zwalniać, co ja zrobię bez pracy! - krzyczałam - Nie może mnie pan zwolnic. Tak długo tu pracuje, odkąd mieszkam w Nowym Yorku. Za co ja teraz będę żyła, za co opłacę moja szkołę? - mówiłam spanikowana mając już łzy w oczach.
- Przykro mi, Klaudia. Musimy cię zwolnic, twoja ręka przeszkadza ci w wykonywaniu zawodu, i dobrze o tym wiesz. Poza tym nie zawsze można na ciebie liczyć, często zajmujesz malowaniem obrazów. Naprawdę bardzo mi przykro, ale to konieczne.
- Ale ja niedługo mam zdejmowany gips, za trzy dni. Proszę - Czułam jak wolno połykana ślina w moim gardle, powoli uniemożliwia mi wydanie jakiegokolwiek dźwięku.
- Żegnam, cię Klaudio - odpowiedział oschle mój pracodawca.
Skierowałam mój wzrok w podłogę, aby nie było widać moich łez, które delikatnie, jedna po drugiej spływały z mich policzków. Nie zabierając moich rzeczy, szybko wybiegłam z teatru. Mimo, ze najbardziej jak mogłam starałam się powstrzymać łzy, same napływały mi do oczu.  Gdy byłam już przed budynkiem, nie odwracając się, biegłam prosto przed siebie.
" Co ja teraz zrobię?! "- mówiłam sama do siebie. Skąd wezmę pieniądze na opłacenie szkoły, mieszkania. Skąd wezmę pieniądze na życie. Obrazy? Obrazy to na razie za mało. Nawet nie mogę dobrze malować z jedną ręką. Jaka galeria, przyjmie prace malowane przez osobę zdolną do malowania tylko lewą ręką. Szybko pobiegłam do mojego mieszkania, ocierając łzy rękawem kurtki. Gdy byłam już w moim bloku, zwinnymi ruchami wskakiwałam z schodka na schodek, wciąż próbując powstrzymywać płacz. Chciałam jak najszybciej pojawić się w moim mieszkaniu, i napić się czegoś... mocniejszego. Byłam już pod moimi drzwiami. Nerwowo szukałam klucza w mojej torebce, gdy nagle ktoś, jedną dłonią, zakrył mi oczy. Przestraszyłam się, jednak bo krótkiej chwili bardzo dobrze rozpoznałam tą chudą dłoń z długimi delikatnymi palcami.
- Cześć, słoneczko - chłopak odwrócił mnie w swoja stronę.
- Mówiłam ci abyś tak nie robił i nie nazywaj mnie słoneczko - nerwowo odwróciłam się w stronę drzwi otwierając je.
- Ty... ty płaczesz? - zapytał Zelo, wchodząc zaraz po mnie do mojego mieszkania. Usiadłam na mój ulubiony czarny fotel, próbując zachować moje łzy w sekrecie przed przyjacielem. Skuliłam się jak małe dziecko, które się czegoś boi.
- Nie… - wyrzuciłam z siebie  z wielkim trudem, ponieważ gdy tylko próbowałam wydać z siebie jakiś dźwięk, łzy same napływały mi do oczu.
- Przecież widzę - powiedział chłopak kucając przeciwko mnie, trzymając mnie za kolano, zupełnie jak tata który przejmuje się małym dzieckiem
- Powiedz mi co się stało. Proszę - spojrzał mi w oczy z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Ja... ja nie mam pracy. Zwolnili mnie! - odpowiedziałam wybuchając płaczem. Chłopak od razu wstał, nachylił się do mnie i bardzo mocno uścisnął.
- Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze - powtarzał gładząc mnie swoją ręką po głowie.
- Co pomyślą moi rodzice? - kontynuowałam cały czas plącząc - Pomyślą, że jestem nieudacznikiem. Straciłam prace, co ja teraz zrobię!
- Nie płacz - Zelo podniósł moją głowę, obejmując twarz swoimi dłońmi - Nie jesteś nieudacznikiem, widziałaś swoje dzieła. Są niesamowite, ja nawet kota nie umiem namalować - mówił patrząc mi prosto w oczy. Przez chwile przestałam płakać, słuchając uważnie chłopaka.
- Poza tym mam dla ciebie rozwiązanie - Uśmiechnął się do mnie uroczo - Może zechciałabyś pracować dla mnie? - Dla nas- dodał po chwili
- Jak to? - zapytałam zdziwiona
- Widzisz, ja, jak i moi przyjaciele, pilnie potrzebujemy wizażysty. Mogłabyś stylizować nas na wiele okazji: bankiety, imprezy, koncerty, spotkania z fanami... i tak dalej, i tak dalej - Zelo cały czas uśmiechał się do mnie serdecznie i wymachiwał rekami, oferując mi nową prace.
- No nie wiem - powiedziałam nieśmiało - nie chcę mieć pracy, tylko ze względu na przyjaźń z wami. Naprawdę, dziękuję ale nie mogę przyjąć tej pracy - powiedziałam zrezygnowanym głosem
- Żartujesz?! - podniósł ton głosu - Chcę, abyś  z nami pracowała, bo wiem jak dobra jesteś. Zresztą każdy z nas to wie. Musisz się zgodzić - podszedł do mnie, chwytając mnie obiema dłońmi z rękę. Patrzył na mnie swoimi dużymi oczyma. Wtedy wiedział, że naprawdę chcę się zgodzić. W głębi duszy byłam bardzo szczęśliwa, że chłopak złożył mi taką propozycję.
- Zastanowię się, dobrze?- zapytałam uśmiechając się
- Pewnie - odpowiedział z optymistycznym wyrazem twarzy - Zastanawiaj się. Masz czas do wieczora - mówiąc to powoli kierował się w stronę drzwi.
 -Do wieczora? A co takiego jest wieczorem? - zapytałam zdziwiona
- Zapraszamy cię na kolacje. Do naszego domu.
Spojrzałam zdziwiona na chłopaka, lecz ten już wychodził z mojego mieszkania, mrucząc coś pod nosem i machając mi ręką. Ucieszyłam się z powodu zaproszenia, ponieważ widziałam, że nie spędzę kolejnego wieczoru sama. Parę godzin później, gdy wrócił mój dobry humor, a ja właśnie robiłam sobie na obiad rybę z ryżem (jak codziennie zresztą) usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu poszłam otworzyć. Do mojego mieszkania pewnie wszedł Damian, mój stary przyjaciel i menadżer. Przywitał się ze mną pocałunkiem w policzek i delikatnym uściskiem.
- Jak ręka? - zapytał zamyślony. Ostatnimi czasy wiele osób wita się ze mną słowami: "Jak ręka?". Takie jakby nowe powitanie z moja osobą.
- Dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się
- Napijesz się czegoś? Może zjesz ze mną obiad? - zaproponowałam
- Nie, dzięki, ale wpadłem tylko na chwilę. Musze ci coś powiedzieć - odpowiedział poważnym tonem, wydawał się być bardzo smutny.
- Słucham, więc - usiadłam na fotel, wskazując przyjacielowi, aby postąpił tak samo. Jednak on wolał stać. Przynaglałam się mu, wiedząc że nie ma dla mnie dobrych nowin.
- Wracam do Polski - powiedział stanowczo - Mój ojciec jest chory, muszę do niego pojechać. Muszę się nim zająć. Muszę pomóc mamie - gdy to mówił, widać było, jak w jego oczach zbierają się łzy.
Przez chwile poczułam jak robię się coraz bardziej smutna i jak bardzo żal mi przyjaciela. Wstałam i przyjacielsko objęłam Damiana.
- Tak mi przykro - powiedziałam tonem pełnym współczucia. Przez jakiś czas pocieszałam przyjaciela, tłumacząc, że wszystko będzie dobrze. Byłam jednak bardzo smutna, gdyż wiedziałam, że będę tęsknic za Damianem. Chłopak znalazł mi, na swoje miejsce, na zastępstwo, nowego menadżera. Pożegnałam się z przyjacielem, życząc mu wszystkiego najlepszego. Gdy chłopak wyszedł już z mojego mieszkania, a ja zamykałam drzwi, przypomniałam sobie o dzisiejszej kolacji. Pomyślałam, że najlepiej będzie jak powoli będę się już szykowała. Gdy byłam już gotowa i kierowałam się ku wyjściu, do moich drzwi zapukał pewien mężczyzna. Otworzyłam drzwi, a za nimi pojawił się szeroko uśmiechnięty Bang.
- Cześć, jesteś już gotowa? - zapytał
- Przyjechałem po ciebie, przecież nie wiesz gdzie mieszkamy - dodał po chwili
- Poradziłabym sobie, ale dziękuję - odpowiedziałam, chowając już klucze do torebki
- Zawsze chcesz radzić sobie sama? - zapytał chłopak. Rzuciłam mu pytające spojrzenie i pomaszerowałam w stronę samochodu. Bang wyprzedził mnie, aby otworzyć mi drzwi auta. Po chwili ruszyliśmy w drogę.
- I jak? - zaczął chłopak
- Zastanowiłaś się już? - zapytał
- O czym mówisz? - powiedziałam udając że nie wiem o co chodzi, mimo iż domyślałam się, że mówi o ofercie, którą wcześniej złożył mi Zelo.
- Chcesz z nami pracować? - kontynuował, cały czas patrząc na drogę. Ja zaś przyglądałam się cały czas chłopakowi, badając każdy jego gest.
- Nie jestem pewna - zaczęłam - czy powinnam się podejmować tej pracy, ale chyba... tak - uśmiechnęłam się sama do siebie myśląc, że lider nie zauważy. Jednak zauważyłam jak  Bang spojrzał na mnie uroczo i również się uśmiechnął. Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Rozmawialiśmy o mojej nowej pracy, a także o tym, co będzie na kolacje. Kiedy pojawiliśmy się już na miejscu, przez okno samochodu zauważyłam duża piękną willę. W tym wielkim budynku mieszkała cała szóstka. Bang wyszedł z samochodu, i od razu podszedł mi otworzyć. Podał mi rękę i wysiadłam z auta. Podeszliśmy do drzwi. Oczywiście Yongguk przepuścił mnie w wejściu.
- Witaj D(Di) - powitał mnie Daehyun uściskiem, kładąc swój podbródek na moim ramieniu i ściskając mnie w pasie.
- Cz...cześć - wydukałam nieco zdziwiona, jednak w głębi duszy poczułam przyjemne ciepło. Zawsze miło jest gdy jest się tak przywitanym.  Willa była piękna już na zewnątrz, wewnątrz zaś jeszcze piękniejsza. Wystrój wnętrza była raczej w stylu klasycznym, długie kryształowe żyrandole, białe lilię w szklanych wazonach, białe ściany na których widniały słynne dzieła sztuki w stylu: ekspresjonizmu i klasycyzmu, bardzo zróżnicowane jednak dobrane do siebie wręcz idealne. Nie, nie, nie to nie może być ich dom. Znam ich trochę i wiem, że na pewno nie byli by w stanie utrzymać w swoim domu takiego ładu i porządku.
- Wynajęliście tą wille, specjalnie na mój przyjazd? - zapytałam zszokowana obrazem, który mam przed oczami.
- Dlaczego? - zapytał uśmiechnięty Jongup, który właśnie szedł w moja stronę - Nie podoba ci się u nas? - zapytał obejmując mnie podobnie jak to zrobił wcześniej Daehyun.
- Podoba. Naprawdę tu pięknie, aż się nie chce uwierzyć, że tu mieszkacie.
- Dobrze, koniec tej debaty. Chodźmy wreszcie coś zjeść - Wydał rozkaz z szerokim uśmiechem lider.
- Chodźmy, chodźmy - zawołał wesoło Jongup machając rączką w górę i w dół.
- Umieram z głodu - powiedział Daehyun masując się po brzuchu.
Poszliśmy wiec do salonu. Wielki szklany, całkowicie przezroczysty stół w centrum salonu, sprawił że oniemiałam z zachwytu. Przyozdobiony był w kolorze fioletu. Fioletowe było nakrycie stołu, fioletowe serwetki, kwiaty oraz świece.
- Podoba się? - zapytał Yongguk.
- Bardzo - odpowiedziałam uśmiechając się jednak po chwili poczułam dziwny zapach dobiegający z kuchni, zaraz potem ujrzałam również smugi dymu.
-Ty debilu! - słychać było krzyki.
- Sam jesteś debil! To ty miałeś co 5 min sprawdzać piekarnik - wrzeszczał inny głos.
- Co my teraz zrobimy? - odezwał się ktoś zrozpaczony.
Szybko postanowiłam pójść i zobaczyć co się dzieje. Za mną pobiegli Daehyun, Jongup oraz Bang, rzecz jasna.
- Co się tu dzieje? - zapytałam, machając rękoma na wszystkie strony, aby pozbyć się szczypiącego w oczy, dymu przypalenizny.
- Przepraszam! - rzucił się na mnie wysoki, chudy blondyn.
- Co przypaliliście? - zapytał z poważną miną lider
- Kaczkę - odpowiedział załamanym głosem Youngjae.
- Przepraszamy cię Klaudia. Jest nam bardzo wstyd. Zaprosiliśmy cię na kolacje, a tym czasem przypaliliśmy jedzenie - powiedział Himchan z bardzo przygnębioną miną, która wreszcie można było zobaczyć. Cały dym ulotnił się z pomieszczenia, przez okno.
- Nic się nie stało - powiedziałam ze spokojem w głosie.
- Możemy coś zamówić - zaproponował Zelo, odlepiając się ode mnie. Tak, dopiero teraz. Ściskał mnie tak mocno, że prawie nie mogłam złapać oddechu.
- Pizza, pizza - krzyczał entuzjastycznie, niczym małe dziecko Jongup.Wszyscy się z nim zgodzili, nawet ja, mimo iż nie przepadam za tym rodzajem jedzenia. Kiedy czekaliśmy na pizze postanowiliśmy pograć w gry na konsoli Xbox. Jako grę wybraliśmy, bardzo dobrze znaną mi grę - Takken. Kiedy byłam młodsza, często grałam w nią z moim bratem. Dlatego też czułam się pewna wygranej, ponieważ postanowiliśmy zrobić turniej. Bawiłam się bardzo dobrze. Chłopaki wymyślili kare dla tego kto przegra, będzie musiał wylać na siebie dwa duże kartony mleka, dopiero co wyjęte z lodówki. Modliłam się żebym to ja nie była przegranym. Niestety dla Jongupa, to on przegrał. Musiał wykonać więc kare. Gdy wylewał na siebie mleko, jego ubrania były tak mokre, iż przylegał do jego niesamowicie wyrzeźbionego ciała. Poczułam jak robi mi się coraz bardziej gorąco. Miałam skryta nadzieje ze na mojej twarzy nie pojawiły się w tym momencie zarumienione policzki. Było już dosyć późno, wiec pomyślałam ze najlepsza pora abym pojechała już do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi, życząc dobrej nocy.
Zelo postanowił że odwiezie mnie do domu. Kiedy pojawiliśmy się przed drzwiami mojego mieszkania:
- Dziękuję, za dzisiaj. Było naprawdę bardzo fajnie - uśmiechnęłam się.
- To ja dziękuje - odpowiedział chłopak.
 -No... to... dobranoc - uśmiechnęłam się niepewnie, gdyż nie widziałam nawet jak się pożegnać. Odwróciłam się w stronę drzwi szukając moich kluczy w torebce. Nagle chłopak położył rękę na moim ramieniu, delikatnie lecz pewnie  odwracając mnie  z powrotem w swoją stronę.
- Ale ja wcale nie chcę się żegnać - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Jedną dłoń położył delikatnie na moim policzku, druga zaś położył na moich biodrach i przysunął bliżej siebie. Przestraszona tym co się dzieje, delikatnie odepchnęłam chłopaka
- Zelo co ty robisz? My... my nie możemy. Jestem od ciebie starsza - powiedziałam
- Nie dbam o to - odpowiedział chłopak, delikatnie i powoli przysuwając swoje usta do moich. Nie protestowałam. Nie chciałam. Odruchowo zamknęłam tylko oczy, czekając na to co się stanie. Poczułam na moich ustach, ciepłe wargi chłopaka. Był to pocałunek bardzo delikatny, jednak pobudził w mnie uczucie namiętności. Kiedy nasze usta się rozeszły, chłopak patrzył mi głęboko w oczy, oczekując na moją odpowiedz. Nie do końca wiedziałam wtedy co robię. Objęłam chłopaka rękoma wokół szyi, wskoczyłam na jego biodra, zaplatając na nim moje nogi. Pocałowaliśmy się bardziej namiętnie. Chłopak przyparł mocno moje ciało do drzwi, przez co wydałam z siebie cichy jęk, wtedy wykorzystał okazje i wsunął delikatnie lecz pewnie język. Jedną ręką trzymając mnie, drugą pociągnął za klamkę i po chwili byliśmy w moim mieszkaniu. Szybko Zelo, wciąż ze mną na sobie poszedł do mojej sypialni i delikatnie położył mnie na łóżku.  Oparł się łokciami, aby nie przygnieść mnie ciężarem swojego ciała. Położyłam moje dłonie na jego twarzy i zaczęłam całować jego usta. Poczułam jak robi mi się coraz bardziej gorąco.
- Kocham cię - powiedział Zelo patrząc mi prosto w oczy - Bardzo cię kocham, jak nikogo innego - dodał całując mnie w szyje.
- Ja też - odpowiedziałam, chwyciłam w moje dłonie jego urocza twarz, by móc mocno przyssać się do jego ust - ja też cię kocham - dodałam po pocałunku. Chłopak uśmiechnął się do mnie zadziornie, odwzajemniłam uśmiech. Nagle złapał mnie za nadgarstki i mocno przygwoździł do łóżka. Przestraszyłam się, tego dynamicznego i niespodziewanego zachowania ze strony Zelo. Nie wiem nawet czemu, ale zaczęłam głośno i ciężko oddychać. Chłopak powoli przysuwał swoja twarz do mojej bluzki, w okolicy brzucha. Chwycił skrawek mojej koszulki w zęby, co mnie bardzo rozbawiło.
- Zelo?! Co ty wyprawiasz?! - zapytałam retorycznie, chichocząc pod nosem.
- Grrr…- odpowiedział mi chłopak, który pojawił się tuż nad moja twarzą, w zabawny sposób marszcząc swój mały nosek. Nachylił się do mnie, aby oddać pocałunek. W tym samym czasie jego zwinne chude łapki wędrowały pod moja koszulkę, aby odpiąć mój stanik. Kiedy nasze usta się rozstały, sama nie wiem czemu, delikatnie ugryzłam jego dolna wargę.
- Oooo, ktoś tu jest spragniony - Zelo delikatnie, lecz w bardzo seksowny sposób oblizał usta, które były lekko czerwone od mojego ugryzienia. Bez chwili zastanowienia postanowiłam zdjąć jego koszulkę. Czułam że moje ciało rozpalone jest do czerwoności. Kiedy chłopak przymierzał się aby postąpić tak samo z moją koszulką. Usłyszeliśmy dźwięk mojego telefonu.
- Ktoś dzwoni - powiedziałam, podnosząc się szybko na łokciach. Niechcący powodując zderzenie się naszych głów. Zaśmialiśmy się razem.
- Nie ważne - powiedział chłopak wracając do całowania moich ust, dekoltu, szyi.
- Ważne, muszę odebrać - powiedziałam                  
- Nie… - zaczął mruczeć Zelo. Uśmiechnęłam się, pocałowałam go w czoło, i lekko odepchnęłam. Kiedy szłam w kierunku mojej torby słyszałam jak chłopak marudził, pytając kto może dzwonić w takim momencie. Kiedy podniosłam telefon, oczywiście nie zdążyłam go odebrać.  W nieodebranych połączeniach, zobaczyłam że przed chwila dzwoniła do mnie...
- Mama? - powiedziałam do siebie.
- Kto dzwonił? -  przydreptał do mnie Zelo i objął mnie swoimi chudziutkimi ramionami w tali - D! Kto dzwonił? Wracajmy do sypialni - zaczął mruczeć i całować moją szyję.
- Moja mama - odpowiedziałam odchylając delikatnie moją głowę od pocałunków chłopaka. Wcale mu to nie przeszkadzało, jednak usłyszał lekkie zmartwienie w moim głosie. Położył swoją brodę na moim ramieniu.
- To... to oddzwoń - powiedział spokojnym głosem.
- No nie wiem. A jak coś się stało?- odwróciłam się w stronę chłopaka, patrząc w jego oczy smutnym wzrokiem.
- Dlatego oddzwoń. Jak nie oddzwonisz to się nie dowiesz - powiedział patrząc na mnie uroczo - Na pewno wszystko dobrze - dodał po chwili z uśmiechem na ustach. Wtuliłam się mocno w tors chłopaka.
- Jutro pierwszy dzień mojej pracy - powiedziałam -Mam się martwic - dodałam po chwili, nadal wtulona w chudziutkie ciałko Zelo.
- Hmm - zamruczał seksownie
- Będziesz miała dużo przerw - pocałował mnie w głowę - Dużo przerw spędzonych ze mną - zaśmiał się głośno. 



3 komentarze:

  1. Ale super, Żeluś jest najseksowniejszym Żelusiem na świecie <3 Felixiu kocham cię :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie akurat nie ja pisałam, a Klaudia, ale dziękuję xD

      Usuń
  2. Nominacja!
    http://yaoi-kpop-worlds.blogspot.com/2014/03/liebster-award-ii.html
    http://yaoi-kpop-worlds.blogspot.com/2014/03/the-versatile-blogger-ii.html .

    OdpowiedzUsuń